Wyobraźcie sobie taką sytuację: przez lata dążycie do bycia mistrzem w czymś. Niech to będzie nawet lepienie kucyków z plasteliny. Ćwiczycie, dochodzicie już niemalże do perfekcji. W końcu - nadchodzi Wasz Wielki Dzień - Superwypasiona Komisja Do Spraw Wiedzy Nad Kucykami ma oceniać Wasze projekty. I wtedy okazuje się, że wcale nie jesteście tacy super. Co więcej - jesteście przeciętni. Wasz świat lega w gruzach. Co wtedy robicie? Jednym z potencjalnych rozwiązań może być wyjazd na przysłowiowy koniec świata, by tam, w spokoju pracować nad swoim warsztatem. Tak też zdecydował się zrobić bohater serii o której będzie ten wpis.
Barakamon, bo o nim mowa, to przede wszystkim ciepłe i przyjemne anime z gatunku komedii. Historia jest prosta i w zasadzie podobny motyw został już kiedyś wykorzystany i nie jest niczym odkrywczym. Mamy bowiem głównego bohatera, Handę, zajmującego się sztuką kaligrafii, który po porażce na jednym z prestiżowych konkursów, wyjeżdża "na wyspę". Tak po prawdzie, to został tam zesłany za pobicie sławnego kaligrafisty, ale ciii. W każdym razie - ląduje na wyspie: z dala od rodziny, przyjaciół, internetu a nawet telefonu. I tak oto mamy przed sobą postać, która nigdy wcześniej nie żyła z dala od cywilizacji.
Nasz bohater pomału zaczyna oswajać się z myślą życia na wsi. Idzie mu to opornie - nagle okazuje się, że chociażby zwykłe zagrzanie wody na kąpiel wcale nie jest takie łatwe. Poza tym, Handa wyraźnie stroni od towarzystwa - jest typem artysty-introwertyka, nastawionym tylko i wyłącznie na to, by ćwiczyć swój warsztat. I wtedy pojawia się Ona.
Do domu, który na czas pobytu na wyspie wynajmuje Handa, przychodzi, a w zasadzie wpada - Naru. Dziewczynka ma siedem lat, jest pogodna, radosna i ma przynajmniej milion pomysłów na minutę. To tak w skrócie. Naru postanawia, że zaprzyjaźni się z Handą, którego wszyscy na wyspie nazywają "Sensei". Ciężko to dosłownie przetłumaczyć na język polski ale gdyby już ktoś naprawę chciał tłumaczenia, to myślę, że "proszę pana" było by ok.
Naru i Handa, w zasadzie nie wiedzieć czemu, stają się sobie coraz bliżsi mimo iż początek ich znajomości do najłatwiejszych nie należał. Z biegiem czasu, Handa przyzwyczaja się do Naru, bawią się razem i z czasem, Handa uzmysławia sobie, jak ważna stała się dla niego ta mała. Nie raz i nie dwa, zadrży o jej bezpieczeństwo - chociażby wtedy, kiedy razem ze starszymi mieszkańcami wyspy, będzie skakała z molo do morza.
Seria Barakamon ma jeszcze jedną mocną stronę: poza dobrze zbudowanymi głównymi postaciami, tło, czyli mieszkańcy wyspy, także są "w klimacie". To ludzie, którzy żyją tam od zawsze, mają swoje nawyki i przyzwyczajenia i starają się nauczyć Handę życia wśród nich. Sołtys dostarcza mu regularnie jedzenie, jego syn najzwyczajniej w świecie widzi w Handzie swojego kumpla, a okoliczne dziewczęta chcą, by Handa podszkolił je wpisaniu z okazji konkursu szkolnego. To wszystko tworzy razem bardzo sympatyczny obrazek.
Seria nie stara się być czymś innym, niż po prostu komedią. Od samego początku jest prosta i przyjemna w odbiorze - mamy mnóstwo gagów a przy tym całkiem nieźle zostało ukazane społeczeństwo wyspy. Każdy ma tam swoją określoną rolę i miejsce a życiu rytm nadają wydarzenia takie jak chociażby lokalny festiwal.
Dodatkową zaletą Brakamona są aktorzy podkładający głos bohaterom. Na szczególne brawa zasługuje tu Suzuko Hara, podkładająca głos małej Naru. Słuchając jej ma się wrażenie, że po prostu nie mogła brzmieć inaczej. Tak samo Handa - jemu z kolei głosu użyczył Daisuke Ono, znany chociażby z roli Shizuo w "Durararze".
Graficznie seria nie jest niczym szczególnym, chociaż przyznam, że ma momenty animowane w sposób wybitnie dobry. Przede wszystkim, nie ma tutaj cyfrowej grafiki czyli tak zwanego "cg". Seria animowana jest "ręcznie", design postaci prosty a kolorystyka ani odrobinkę nie przesadzona. Wszystkie te czynniki wpływają na to, że świat przedstawiony w Barakamonie wygląda naturalnie, czyli dokładnie tak, jak w tego typu serii powinien wyglądać.
Nie mam pojęcia, czy seria doczeka się drugiego sezonu, chociaż wydaje mi się że tak. Sądząc po ocenach, śmiem przypuszczać, że była ona jednak dochodową produkcją i twórcy mogą pokusić się o drugi sezon. Nie do końca jednak wiem, co niby miałoby się w nim zawierać, ponieważ historia, którą śledziłam przez 12 odcinków, moim zdaniem jest skończona.
Warto nadmienić, że Barakamon w swoim pierwotnym kształcie to manga autorstwa Yoshino Satsuki. Na chwilę obecną, wydane zostały trzy tomy, z czego ostatni rozdział trzeciego tomu, ukazał się 14 sierpnia bieżącego roku. Przyznaję, że nie czytałam mangi, chociaż po "lekturze" anime być może się to zmieni.
Barakamon jest swoistym "lekiem na całe zło" w dużej mierze dzięki postaci Naru, chociaż nie tylko. To seria, na której "fajność" składa się wiele czynników. Zatem, jeśli nie chcecie stracić jakoś specjalnie dużo czasu na głupoty ( 12 odcinków Barkamona to tylko około 5 godzin ) to myślę, że warto przyjrzeć się tej właśnie serii. Jestem przekonana, że polubicie zarówno Naru jak i całą resztę mieszkańców wyspy tak samo, jak ja ich polubiłam a czas spędzony z nimi, nie będzie do końca straconym.



Fajne, zachęca do obejrzenia! Wpisałam nazwisko rysownika w google i wychodzi na to, że to jego pierwsze dzieło, a już zekranizowane, dobrze się zapowiada.
OdpowiedzUsuń