wtorek, 23 września 2014

Zemsta jest słodka. Imagine Dragons.

Zupełnie nie miałam pojęcia, jak zacząć ten wpis. Niemniej jednak, jest on warty publikacji z kilku powodów. W dużej mierze dlatego, że dałam się wkręcić w dość udany dowcip a dystans do siebie i umiejętność śmiania się z własnej głupoty to cenna zdolność. Zanim jednak przejdziemy do sedna, kilka słów wstępu, coby sytuacja była bardziej klarowna.

Dwa lata temu, przez kompletny przypadek, zostałam wmanewrowana w organizację konwentu mangowego w Toruniu pod nazwą Omakai. Z góry zaznaczam, że żadna ze mangówka. Czasem oglądam bajki, czasem przeczytam mangę ale to wszystko. Z czystym sumieniem oświadczam, że nie jestem częścią fandomu mangowego. Wróćmy jednak do sprawy. Podczas Omakaja, zdarzyły się dwa...No dobra, trzy numery, które wraz z innymi członkami ekipy tworzącej, odstawiliśmy koordynatorowi głównemu. Jeden z policją, drugi z samochodem i trzeci z mamą konwentowiczki. Wszystkie były absolutną ściemą, ale on o tym nie wiedział a my mieliśmy ubaw po pachy. On - niekoniecznie. W efekcie, zostały nam zabrane krótkofalówki, które - zaraz po metkownicy - są bez wątpienia narzędziem szatana.


Ale Omakai się skończył, minęły dwa lata - wydawać by się mogło, że wszystko już jest w porządku i nikt na nikim nie będzie się za nic mścił. Bo przecież minęły dwa lata!

W tym roku miałam zaszczyt organizować Copernicon, co jest w gruncie rzeczy niesamowitym przeżyciem i cieszę się, że miałam możliwość współtworzyć ten konwent. Miałam opiekować się gośćmi, co rzetelnie wykonywałam i stawałam na głowie, by nie musieć być w dwóch miejscach na raz. Udało się.

Wróćmy jednak do tematu.  Dzień przed samym konwentem, po raz ostatni sprawdzam listę gości. Przeglądam docsa, odhaczam, co należy odhaczyć, wszystko się zgadza. Z czystym sumieniem, chcę zamknąć plik i mieć spokój. I wtedy dostaję to:

Jak byście zareagowali na moim miejscu? Zaczęłam sprawdzać docsa z nazwiskami gości, punkt po punkcie, ale zespołu Imagine Dragons tam nie było. Trzy razy sprawdziłam. Już chciałam dzwonić do mojej koordynatorki, ale coś mnie tknęło. I wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że zwyczajnie dałam się wrobić. 

Cały dowcip pojawił się tu nieprzypadkowo, bo choć udany, to jednak w tamtej chwili, absolutnie do śmiechu mi nie było. Ale skoro już mowa o zespole Imagine Dragons, to może warto byłoby się dowiedzieć, z czym to się je. 

Zamieściłam Radioactive, bo jak się później okazało, ja znałam ten zespół. Moja młodsza siostra mnie częstowała ich muzyką. De facto dobrą muzyką. 

Imagine Dragons powstali w 2008 roku z inicjatywy wokalisty grupy- Dana Raynoldsa. Zespół od czasu swojego powstania, miał na swoim koncie ledwie kilka epek, w zasadzie to byli raczej mało znaną kapelą. Dopiero w 2012 roku, po wydaniu albumu "Night Visions" zaczęło być o nich głośno. Warto zaznaczyć, że praca nad albumem trwała dwa lata.

Jeśli chodzi o styl muzyczny, to mamy tu do czynienia z czymś na pograniczu indie popu i pop-rocka. W każdym razie, jest to całkiem sensowne połączenie. To brzmi, nie jest gniotem i całkiem przyjemnie sprawdza się w samochodzie.  

Sam album, Night visions - jest dość konkretny. Mamy tutaj kawałki stricte pop - rockowe, natomiast jeśli szukacie ballad i smutnych piosenek o miłości - to pomyliliście adres. Imagine Dragons częstują nas dużą porcją pozytywnej energii. Chcą bawić słuchacza i chwała im za to. 

Dużym plusem kawałków Imagine Dragons jest to, że jest to muzyka komercyjna ale taka, której nie wyłączamy po minucie. Innymi słowy - wierzcie lub nie - mamy tu do czynienia z dobrą muzyką komercyjną a to - szczególnie dziś - rzadkość.

Warto zwrócić też uwagę na barwę głosu wokalisty - brzmi przyjemnie, jest ciepła a co ważne, Raynolds nie próbuje udowadniać, że umie śpiewać lepiej niż inni. Poza tym, trudno pomylić jego głos z czyimkolwiek innym, a to też ważne. 

Mam nadzieję, że zespół ten nie okaże się zespołem jednej płyty i że jeszcze o nich usłyszymy. Tymczasem, zostawiam tu kawałek, który moim zdaniem zasługuje na uznanie, ze względu na klimat oraz tekst. Z całego serca życzę Dragonsom, żeby byli właśnie takimi wojownikami. By nie odpuszczali i nadal potrafili udowodnić, że muzyka komercyjna może być dobra i nie musi sprowadzać się do dwóch czy trzech bitów na krzyż. Co więcej - może mieć chwytliwe teksty, które nie koniecznie muszą traktować o tym, że "mój tyłek jest fajny a ty chcesz go mieć" i że "jestem seksowny i wiem o tym". Jeśli jeden zespół był w stanie udowodnić, że da się inaczej to ja jestem za. 

3 komentarze:

  1. Jeden troll za 3? Spodziewaj się, że Max jeszcze się będzie mścił i pewnie wyręczy się kimś kogo nie będziesz posądzać o współpracę. Ja na szczęście kojarzyłam ten zespół wcześniej i raczej by mi oczy na wierzch wyszły gdybym przeczytała, że mają zagrać na Coperniconie xD

    OdpowiedzUsuń
  2. "Warriors" to theme tegorocznego League of Legends Worlds Championships <3 polecam zobaczyć filmik - bardzo przyjemny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Filmik spoko, naprawdę. I wiedz, że mówi to osoba, która totalnie nie gra w LoL'a.

    OdpowiedzUsuń