środa, 24 września 2014

Rosyjska aneksja Krymu okiem artysty.

Rozpoczynając pisanie tego bloga, postanowiłam, że nie będę bawiła się za bardzo w politykę. Po pierwsze dlatego, że nie chcę za szybko osiwieć, a po drugie, bo niekoniecznie jest to temat w który chciałabym się zagłębić. Niestety, czasem jest tak, że polityka jest komentowana przez literatów, aktorów, czy muzyków i niestety nie da się od niej uciec. I tak też było w tym przypadku. Wszystko zaczęło się od szeroko i głośno komentowanej "sytuacji na Ukrainie". W którymś momencie "sytuacja na Ukrainie" była wszędzie. Wielu próbowało się do niej w jakikolwiek sposób odnieść, ustosunkować. Myślę jednak, że ten wywiad, mimo swoich prawie dwudziestu minut, jest kwintesencją tego, jakie jest moje ( i zresztą nie tylko moje) zdanie na powyższy temat. Na marginesie chciałabym bardzo pochwalić dziennikarkę prowadzącą, która wykazała się profesjonalizmem i była była bardzo dobrze przygotowana do rozmowy.

Maleńczuk dość jasno i wyraźnie daje do zrozumienia, nie tylko swoim fanom, ale też politykom, jak bardzo ma w nosie Putina i resztę. Zresztą nie pierwszy już raz. Swego czasu krążyła w internecie piosenka zespołu Pudelsi, z którym to Maciej Maleńczuk był bardzo związany. 

To bez wątpienia manifest polityczny w formie dobrej satyry. Nie zostawia suchej nitki na rządzących tym krajem, a jak sam tytuł piosenki wskazuje - mamy prawo mówić ( i śpiewać ) co nam się żywnie podoba. W końcu żyjemy w wolnym kraju. 

Stąd też absolutnie nie dziwi mnie wypowiedź Maleńczuka na temat "sytuacji na Ukrainie". O ile w mediach temat się już chyba przejadł, bo ile można słuchać o "kolejnych ofiarach" czy "kolejnych atakach na ...", o tyle piosenki odwołujące się do bieżących wydarzeń politycznych zawsze budziły moją ciekawość. Artyści od dawna lubili komentować bieżące sprawy polityczne i nie ma w tym nic dziwnego. Tym bardziej, że robili to ze smakiem. Mogę tu wymienić chociażby Republikę z "Nie pytaj o Polskę" czy Jacka Kaczmarskiego i jego słynną "Obławę". Przykładów jest znacznie więcej, jednak nie o to się tu najbardziej rozchodzi. 

Maleńczuk lubi szokować, lubi mówić prawdę bez ogródek, lubi komentować to, co się dzieje. Często robi to na koncertach, ale jak wiadomo, nie każdy ma możliwość pójść na dany koncert w konkretnym czasie i miejscu. Dlatego pojawienie się piosenki "Vladimir" zupełnie mnie nie zdziwiło. To bardzo sprytne, acz dobitne wymachiwanie szabelką, bronienie swojego miejsca, mimo iż Maleńczuk wielokrotnie podkreślał, że Polska nie dała mu wiele. Żeby było zabawniej, sam uciekał przed wojskiem, co wiadomo jak się skończyło. A teraz - proszę bardzo! Maleńczuk wręcz krzyczy Putinowi w twarz: wara od mojego! Jest jak taki pies, który broni posesji. A piosenka sama w sobie jest dość... Ciekawa.

De facto, na piosenkę składają się dwa, może trzy zdania. I już. Natomiast sam teledysk, sama kreacja artysty w nim są wymowne. Przede wszystkim, należy zwrócić uwagę na ten kawałek materiału, na którym różowym kolorem zostało napisane "ni chuja". To dość dobitnie obrazuje podejście Macieja Maleńczuka do Putina. Co więcej, jeśli przesłuchacie wywiadu, przyznacie, że jak na kogoś, kto stwierdził, że "Putin go przeraza" to całkiem odważnie z nim walczy. 

Zapewne pojawi się tu teraz milion głosów, że przecież to tylko piosenka i co on może. No niby nic nie może. 


"Vladimir" to nie jedyny manifest polityczny w wykonaniu Macieja Maleńczuka. Premiera "Vladimira" miała miejsce mniej więcej w marcu. Wybaczcie mi, że nie pamiętam dokładnej daty. Teraz mamy wrzesień. Na sam koniec sierpnia, w Internetach pojawiła się kolejna piosenka, tym razem przy współpracy Maleńczuka z Yugopolis. Opublikowana 24 sierpnia piosenka "Sługi za szlugi" jest... No właśnie. Tak jak we "Vladimirze" na tekst składały się może dwa, w porywach trzy zdania, tak tutaj mamy do czynienia z "pełnozwrotkowym" tekstem. I to jakim tekstem!


Przede wszystkim - występuje tu bezpośredni zwrot do Rosjan, czyli dokładnie ten sam zabieg, który został wykorzystany w piosence "Vladimir".  Poza tym, została ukazana tu jeszcze jedna rzecz. Maleńczuk daje nam jasno do zrozumienia, że to wcale nie tak że on nie lubi Rosjan. Wyrażenie "Odważny naród" jest tu dość znamienne. On po prostu nie lubi Putina. Poza tym, jakby się tak szerzej temu przyjrzeć, to Rosjanie sami w sobie nie są źli. To bardzo życzliwy naród. Ale do władzy jakoś nigdy nie mieli szczęścia. I w zasadzie to nadal nie mają.

Kawałek sam w sobie jet genialny muzycznie. To nie mroczna i agresywna kompozycja jaką bez wątpienia był "Vladimir". Powiedziałabym nawet, że kawałek w pewien sposób jest... Radosny. Może to zasługa Yugopolis? Nie wiem. W każdym razie, mamy tu świetne połączenie ciężkiego jak rosyjska armata tematu z dość lekką i przyjemną muzyką. Słuchając kawałka, nogi same z siebie zaczynają podrygiwać. Jedynym mroczniejszym fragmentem piosenki są końcówki zwrotek i refrenu. Ale spójrzmy na sam właśnie refren - on jest radosny! Autentycznie. Czyli, jak się okazuje, można zrobić lekką i przyjemną dla ucha piosenkę, traktującą o poważnych sprawach.

Zasadniczą kwestią poruszaną przez Maleńczuka jest oczywiście aneksja Krymu przez Rosjan. Stwierdzenie, że dla Ukraińców Krym jest trochę jak dla nas Częstochowa jest tu trafne. O Krym zawsze były spory, tak samo jak o Częstochowę - przypomnijmy sobie chociażby potop szwedzki. Niemniej jednak, uważam, że właśnie dzięki piosenkom traktującym o tak poważnych sprawach, młodzi ludzie, mają szansę na jakiekolwiek ustosunkowanie się do tematu. Piosenka lepiej trafi do młodego człowieka, niż stek bzdur i informacji podanych w wieczornych wiadomościach. To nie tak, że ja neguję wiadomości czy jakiekolwiek serwisy informacyjne. Po prostu uważam, że piosenka jest o wiele prostsza w swojej wymowie a zarazem bardziej prawdziwa. Od zawsze tak było i nic tego nie zmieni.

Protest songów w naszej historii muzycznej było wiele. Za każdym razem powstawały na skutek bieżących wydarzeń czy to politycznych czy chociażby klęsk żywiołowych ( "Moja i Twoja nadzieja" ). W kulturze polskiej, poeci nigdy nie pozostawali obojętni na to, co się dzieje. I zawsze pisali prawdę, nawet wtedy, kiedy cenzura była wszędzie. To bezpośrednio wskazuje na to, że jednak jest w nas jeszcze odrobina tego polskiego szlachectwa. Udowadniamy, że potrafimy jeszcze pomachać szabelką i nie jesteśmy narodem, który biernie godzi się z tym, co przynosi nam los. Pokazujemy, że jednak możemy coś zrobić. Niewiele, ale zawsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz