środa, 22 lipca 2015

I say hey! What's goin' on?!

Dzisiejszy wpis miał już wiele opcji. Najróżniejszych. Wiele początków i wiele końców. Próbowałam sobie to wszystko jakoś sensownie w głowie poukładać. Napisać jak najrzetelniej, tak, aby zawrzeć we wpisie wszystko to, co moim zdaniem jest istotne. Chciałam tak profesjonalnie i z powagą godną tego, o czym pisać zamierzam. Problem polega na tym, że temat jest tak złożony, iż w ostateczności postanowiłam rozbić go na miliony kawałków. No to zaczynamy zabawę z rozkładaniem na czynniki pierwsze Sense8.


Sense8 to produkcja Netflixa a co za tym idzie, wszystkie odcinki serialu dostępne były "od ręki" 5 czerwca 2015. Mocno błam się sama ze sobą, czy w ogóle warto go oglądać, ponieważ z zasady nie przepadam za produkcjami SF, a do takiego własnie gatunku należy zaliczyć Sense8. Przekonały mnie dwie rzeczy. Po pierwsze, twórcami serialu są m.in Wachowscy. Po drugie, serial zebrał tyle pozytywnych opinii wśród moich znajomych i nie tylko, iż postanowiłam zaryzykować.

Sense8 ma dość skomplikowaną budowę. Odcinki należy oglądać bardzo uważnie i ze skupieniem, ponieważ jak to zwykle ma miejsce u Wachowskich, WSZYSTKO ma znaczenie, nawet, jeśli pozornie wydaje się bez znaczenia. Innymi słowy są katedry, jest patos, jest zagadka, są pościgi i jest manewrowanie czasem i przestrzenią. Dzień dobry Wachowscy. Ale po kolei.

Na serial składa się 12 odcinków. Każdy trwa średnio po około godziny. Długo - pomyślałam, niemniej jednak nie zniechęciło mnie to. Włączyłam pierwszy. Zasada numer jeden jeden jeśli chodzi o oglądanie Sense8: nie zniechęcaj się, jeśli nie masz zielonego pojęcia o co w tym wszystkim chodzi. Wyjaśnią ci. Kiedyś. Dokładnie takie wrażenie miałam przy pierwszych 3-4 odcinkach.

Mamy tutaj niebanalną historię 8 ludzi, żyjących w różnych częściach świata: w Berlinie, Chigago, Londynie, Kenii, Seulu, Bombaju, Meksyku czy San Francisco. To ludzie, którzy absolutnie się nie znają. Są jednak ze sobą w pewien sposób połączeni. To połączenie pozwala im m.in kontaktować się ze sobą. W serialu któryś z bohaterów użył bardzo trafnego określenia na te komunikację: taki trochę skype, tyle że bez komputera. Najciekawsze jest to, że każdy z nich ma swoje życie i swoją historię. Każdy coś przeżył. Ok, zaczęłam od bohaterów, to może ich przedstawię pokrótce.

Zacznę może od mojej ulubienicy czyli Nomi. Nomi jest transwestytą i...hakerem komputerowym. Pisze bloga, walczy o równość, jest mocno zaangażowana w ruch wolności. poznając Nomi automatycznie poznajemy jej partnerkę Amanitę. Razem tworzą cudowną parę. Twórcom udało się w najdelikatniejszy z możliwych sposobów ukazać piękno miłości homoseksualnej. Dodam, że nie jest to jej jedyny przypadek w tym serialu.

Riley to DJ-ka, mieszkająca w Londynie, pochodząca z Islandii. Co ciekawe, w przeciwieństwie do Nomi, wiemy o niej mało, żeby nie powiedzieć: nic. Jej historia pozostaje tajemnicą aż do ostatnich odcinków serialu. Nie mniej jednak sama jej postać to kompilacja delikatności i olbrzymiego bólu przeplatana z niebotycznym pragnieniem miłości.

Wolfgang, to złodziej. Jego dzieciństwo nie należało do najłatwiejszych i chyba jedyną osobą, która w jakikolwiek sposób jest dla niego ważna, żeby nie powiedzieć najważniejsza, jest jego najlepszy przyjaciel  Felix.

Capheus, to młody chłopak mieszkający w Kenii. Jest kierowcą autobusu. Mieszka z matką, która, co nie powinno być dla nikogo jakimś wielkim zaskoczeniem, jest chora na Aids. Capheus jest też zafascynowany postacią Jeanna Claude'a Van Damma. Tak też nazywa się jego autobus - VanDamme.

Kala, to hinduska, bardzo głęboko wierząca. Pracuje jako lekarka czy też farmaceutka (nie jest to dokładnie powiedziane) i znajduje się a życiowym zakręcie, a mianowicie jest tuż przed ślubem. Ma poślubić syna lokalnego przedsiębiorcy. Sęk w tym, że nie do końca jest co do tego całego pomysłu przekonana.

Lito jest aktorem grającym w brazylijskich telenowelach i filmach. Zwykle gra bandziorów wymierzających sprawiedliwość na własną rękę. Natomiast prywatnie już taki odważny nie jest. Po pierwsze to bardzo wrażliwy i delikatny mężczyzna, aczkolwiek borykający się z dość niskim poczuciem własnej wartości. W momencie kiedy poznajemy Lito, poznajemy tez Danielę - jego przyjaciółkę oraz Hernando - partnera życiowego Lito. to jest właśnie ta druga historia, którą twórcom udało się pokazać w jeden z najpiękniejszych sposobów. Poza tym, sam fakt tego, iż z naszą parą mieszka też Daniela, dodaje całej sytuacji odrobiny komizmu.

Mamy też w naszej grupie policjanta - Willa. To idealista, z dość trudną przeszłością. Praca jest dla niego wartością nadrzędną. Will także boryka się z demonami przeszłości, niejako związanej z jego ojcem - byłym policjantem, obecnym alkoholikiem. Na jego przykładzie pokazana zostaje w sposób najprostszy z możliwych, miłość ojcowska. Widzimy w jego postaci zarówno te dobre cechy które odziedziczył po ojcu, jak i te złe. Nie umniejsza to jednak znaczenia jego postaci dla całości produkcji.

No i ostatnia z bohaterek - Sun. Sun jest Koreanką, mieszkającą i pracującą w Seulu. O niej samej też wiemy niewiele, ale jest to spowodowane głównie tym,  że Sun sama w sobie niewiele mówi. Ona bardziej działa. To, co jest pewne odnośnie jej postaci, to że jako dziecko straciła matkę, ma młodszego brata (jego nie lubimy)  a ojciec praktycznie w ogóle jej nie zauważa, bo jest zaślepiony miłością do syna właśnie.Postać Sun jest dla nas zagadką, przynajmniej do momentu kulminacyjnego tej postaci. Początkowo wiemy o niej jedynie tyle, ze jest dyrektor finansową rodzinnej firmy (bardzo dużej firmy) i że ma psa (chyba białą akitę, ale pewna nie jestem). Sun potrafi się też bić i to tak przez duże B. Coś jak Bruce Lee, tyle że w sukience.

Przedstawić bohaterów starałam się najkrócej jak to możliwe i z jak najmniejszą, a najlepiej zerową ilością spoilerów. Najłatwiejszym zadaniem to nie było aczkolwiek sądzę, że udało mi się mu sprostać. Przejdźmy jednak dalej. Nasza ósemka bohaterów jest ze sobą połączona. Mogą się wzajemnie odwiedzać bez konieczności podróżowania. Łączy ich jeszcze jedno - wszyscy są urodzeni tego samego dnia - 8.08. Co do roku - tego nie powiedzieli, aczkolwiek myślę, że całkiem prawdopodobne może być to, ze rok także jest ten sam.

Przejdźmy teraz do reżyserii serialu. Tutaj doskonale widać, że Wachowscy byli dość mocno "powstrzymywani" przez Straczyńskiego. Patos przemycony, motywy i archetypy przemycone, natomiast fakt doskonałego odzwierciedlenia emocji oraz ujęć i prowadzenia scen akcji to bez wątpienia wkład Josepha Straczyńkiego. Dzięki temu serial staje się bardziej "oglądalny". Widz nie nudzi się chociażby przez minutę, a oglądanemu serialowi towarzyszy nieustanne uczucie "co będzie dalej". Co więcej, historia opowiadana jest w sposób mądry - w myśl zasady: "nie od razu Kraków zbudowano". Nie od razu dostajemy wszystko na tacy, wielu rzeczy można się jedynie domyślać, a najlepsze jest to, że często nasze domysły musza pozostać jedynie domysłami, bo twórcy mieli na to wszystko inny plan.

Warto zwrócić też uwagę na muzykę - ścieżka dźwiękowa jest naprawę dobra. To nie jest generic soundtrack - kawałki są przemyślane i wkomponowane w taki sposób by idealnie współgrały z tym, co aktualnie dzieje się w serialu. Dodatkowym atutem są też znane skądinąd piosenki, służące jako wspomagacz bądź też generator niektórych scen. Miało nie być spoilerów i nie będzie, ale to po prostu MUSICIE zobaczyć:
Jest to jedna z moich ulubionych scen w serialu, nie będę ukrywać, że wywołała u mnie nie małe wzruszenie. Takich scen jest zdecydowanie więcej. Serial co prawda nie rzuca nimi na prawo i lewo, aczkolwiek widać, ze twórcy chcą wywołać w odbiorcy emocje. Przyznaję szczerze, na mnie to zadziałało.

O Sense8 można napisać jeszcze mnóstwo rzeczy. Niestety wiązałoby się to z analizą poszczególnych scen, a tym samym z wprowadzeniem spoilerów, którego zawsze staram się unikać. Na sam koniec, już niejako podsumowując całość, powiem tylko, ze serialu w Polsce wyemitować by się raczej nie dało. Jest to bowiem bardzo odważna produkcja, poruszająca bardzo kontrowersyjne tematy. Tym samym historia przedstawiona prowadzona jest też poniekąd w bajkowy, nieco metaforyczny sposób. To nie jest serial który ogląda się po "Teleexpresie". To nie jest serial, który może lecieć sobie w tle, "bo i tak wiadomo, co się stanie". To serial wymagający. Mądry. I bardzo dobrze zrealizowany. Jeśli chodzi o moją prywatną ocenę, daję spokojnie 10. Za całokształt i nie zepsucie serialu poprzez zakończenie ( co zdarza się często). Jeśli serial się sprzedał, a zakładam, ze tak właśnie było, sezon drugi będzie. Bo i jest po temu potencjał. Mi obejrzenie 12 odcinków zajęło może 5 dni, ale tylko dlatego że ostrożnie je sobie dawkowałam. Ciekawa jestem, ile Wam to zajmie?...

3 komentarze:

  1. Serial jest genialny i poruszający, w dodatku tak pięknie nakręcony. Czytałem trochę o procesie kręcenia zdjęć - jedno wielkie przedsięwzięcie. Najpierw wszystko w jednej lokacji, potem w kolejnej i tak do końca. No i ta gra muzyką, w czym bez wątpienia miał swój udział Tom Tykwer, też pracujący przy serialu (sekwencje w Niemczech i Kenii to jego zasługa, no i do tego kompozycje napisane wspólnie z Johnnym Klimkiem). Podobała mi się nie tylko ta sekwencja z "4 Non Blondes", ale piękna była też ta z narodzinami w rytm Beethovena.
    W ogóle mam problem z zaliczaniem tego do sf, bo bardziej pachnie mi to realizmem magicznym - nawet napisałem o tym cały wpis. Co myślisz?

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest moim zdaniem trochę bajka taka. Mądra i taka wiesz.. z patosem (tak, nabijam się z Wachowskich). Ale rzeczywiście gra muzyką jest tu niesamowita. Szczególnie przy postaci Sun. Ale tak! Scena z narodzinami w rytm Beethovena jest cudna. SF tak, aczkolwiek mówię: bardziej taka baśń, bajka, cokolwiek. No i to w mojej ocenie raczej dramat jest. Chociaż jeśli chodzi o postać Danieli to dramat jest tutaj dość dużym słowem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tutaj, to każda poszczególna historia, odsuwając ten wątek nadprzyrodzony na bok, to jest zupełnie inny gatunek. Bo jest trochę dramatu (miejscami psychologicznego, miejscami społecznego), trochę komediodramatu (Lito), trochę gangsterskiego serialu akcji (Wolfgang). A patos jest, ale mnie tam patos nigdy nie przeszkadzał - chyba że uderza w takie już niezamierzenie parodystyczne tony, czego na szczęście w "Sense8" nie ma.

      Usuń