środa, 22 lipca 2015

I say hey! What's goin' on?!

Dzisiejszy wpis miał już wiele opcji. Najróżniejszych. Wiele początków i wiele końców. Próbowałam sobie to wszystko jakoś sensownie w głowie poukładać. Napisać jak najrzetelniej, tak, aby zawrzeć we wpisie wszystko to, co moim zdaniem jest istotne. Chciałam tak profesjonalnie i z powagą godną tego, o czym pisać zamierzam. Problem polega na tym, że temat jest tak złożony, iż w ostateczności postanowiłam rozbić go na miliony kawałków. No to zaczynamy zabawę z rozkładaniem na czynniki pierwsze Sense8.

poniedziałek, 20 lipca 2015

Jak dobrze mieć...Psa.

Nadal leżę chora, seriali milion, kaszlu również milion. Seriale się oglądają, mam już chyba faworyta ,jeśli chodzi o sezon letni, ale nie o tym dziś. Dziś praktycznie wcale nie kulturowo. Bardziej prywatnie. Wspominałam już o tym, że w czasie kiedy nie pisałam bloga, dorobiłam się paru rzeczy, m.in. psa. O psie dziś właśnie będzie. I o tym, jakie bonusy niesie za sobą adopcja psiaka własnie ze schroniska.

czwartek, 16 lipca 2015

Trust me - I'm...Zombie.

Jestem chora, szef dał mi wolne, pies kiedy się dowiedział, że jednak nie umieram, wolego mi nie dał. Nie zmienia to jednak faktu, że w końcu obejrzałam do końca pierwszy sezon I-Zombie, czy jak to się tam pisze. Człowiek w chorobie popełnia różne dziwne i nie do końca zrozumiałe rzeczy. I to zdanie nie jest tu użyte przypadkowo.

poniedziałek, 6 lipca 2015

Każdy wyrok jest historią.


Wczoraj miałam oglądać drugą część True Detective, ale poddałam się. Nie zdzierżyłam. Nie wiem w zasadzie czemu. Niby Colin Farrell, niby klimat, niby wszystko po staremu. A jednak nie. W efekcie poszłam spać usypiana przez przeurocze mudkipy. 

sobota, 4 lipca 2015

I'm baaaack!

Ten wpis powinien zacząć się od jedynego słusznego filmiku, najtrafniej obrazującego obecną sytuację:
Tak wróciłam jako ta córka marnotrawna internetów. W tak zwanym międzyczasie dorobiłam się psa, mieszkania(żeby było jasne-wynajętego) oraz pracy w nienormowanym czasie z wynagrodzeniem jak wiatr zawieje. Nie żeby praca była zła czy coś. To raczej na zasadzie: you never know what tomorrow will bring.